Nazwa: „Czasem
chciałbym podgryźć kilka wiśni…”
Reklama:
Jest to pierwsza taka strona, na której piszę wymyśloną przez siebie historię.
Opisuje ona powoli rozwijającą się miłość dwojga ludzi, których postanowiłam ze
sobą połączyć – Lunę Lovegood oraz jednego z bliźniaków Weasley – Fred’a. Oboje
na początku są zakłopotani uczuciem, którym siebie darzą, jednak z czasem
wszystko jeszcze bardziej rozkwita. Czy warto przeczytać? Zapraszam serdecznie
do oceny.
Szczerze powiedziawszy, gdy tylko dowiedziałam się, że mam ocenić bloga
o Fredzie i Lunie, byłam załamana. Nie mam nic przeciwko Pannie Lovegood, ale
nigdy nie była moją ulubioną bohaterką. Kocham parring Fremione, więc myślałam,
że czytanie Twojej historii będzie dla mnie męką. Jednak zostałam pozytywnie
zaskoczona. To opowiadanie wciąga. Zdecydowanie wciąga.
Historia:
Na początku
akcja potoczyła się trochę zbyt szybko. Wyznanie miłości i pocałunek już w
pierwszych rozdziałach to według mnie lekki falstart. Rozumiem, że między młodymi
ludźmi chemia gra pierwsze skrzypce, no ale nie przesadzajmy. Na łopatki
powaliła mnie za to rozmowa Luny z Panią Weasley o dziewczynach Freda. Moja
wyobraźnia zadziałała w sposób natychmiastowy i w ciągu sekundy w głowie miałam
zarys rozmowy mojego chłopaka z moją mamą i od tego momentu moje negatywne
nastawienie do historii Luny i Freda, prysło jak bańka mydlana. W niektórych
miejscach historia ciągnie się, jak flaki z olejem, w innych znów, jest tak
interesująca, że nie masz ochoty oderwać się nawet na chwilkę. Podoba mi się
to, że w to opowiadanie wciągasz też inne postacie, dzięki czemu blog jest dużo
ciekawszy. Plusem dla mnie też jest to, że stworzyłaś zupełnie inną historię i
w sumie prawie w ogóle nie trzymasz się wersji Pani Rowling. Uważam to za
zaletę, ponieważ widać, że masz bardzo dobrze rozwiniętą wyobraźnię. Nie zrozumiałam
ostatniego rozdziału, w którym Ginny i Harry mają zamiar coś wyjaśnić. Zajrzę
na Twój blog na pewno, gdy pojawi się rozdział 18, by dowiedzieć się
wszystkiego.
Za historię
przyznaję Ci 7 punktów na 10 możliwych.
Styl
pisania:
Twój styl
przypadł mi do gustu od razu. Piszesz lekko, prostym językiem, co dla mnie jest
bardzo ważne w blogu z opowiadaniami. Nie spodobały mi się tylko wstawki w
stylu: pewnie zastanawiacie się, co macie takie miny. Uważam to za oryginalne,
bo na żadnym innym blogu się z tym nie spotkałam, ale jakoś mi nie leży. Może
dlatego, że w normalnych książkach się tego po prostu nie używa.
Za styl
pisania przyznaję Ci 9 punktów na 10 możliwych.
Poprawność:
Gdybym
mogła, to wzniosłabym Cię ponad niebiosa za poprawne używanie języka polskiego,
co niestety wśród młodzieży jest bardzo rzadkie. Jestem humanistką i moją
obsesją są błędy ortograficzne, interpunkcyjne trochę mniej. Przecinki stawiasz
w idealnych miejscach. W paru rozdziałach pojawiły się słowa jasno-głowa,
czarno-włosy. Wyrazy te piszemy razem, nie z myślnikiem pomiędzy. Prawidłowo
powinny one wyglądać jasnogłowa, czarnowłosy. Pamiętaj o tym następnym razem. Pojedyncze
literówki czy małe „ortografy” oczywiście zdarzają się, ale każdy ma prawo
popełniać błędy i nie rzucają się one tak w oczy. Niestety pojawił się błąd,
który sprawia, że mam ochotę krzyczeć. Nie wyszłeś, a wyszedłeś. Za to odejmę
Ci jeden punkt.
Za
poprawność przyznaję Ci 8 punktów na 10 możliwych.
Punkty
uznania:
Przyznaję Ci
pierwszy dodatkowy punkty za świetną historię, która faktycznie mnie wciągnęła,
a to nie zdarza się często oraz drugi za wygląd bloga, który spodobał mi się od
razu.
Polecam
wszystkim, którzy szukają oryginalnej historii. Fanom Fremione zapewniam, że Wam
też się ta historia spodoba. Natomiast Tobie Różo gratuluję ogromnej
kreatywności i głowy pełnej pomysłów. Akcja jest interesująca. Słodka i
śmieszna, ale również z odrobiną mroczności. Może trochę brakować trzymania w
napięciu, ale zapewniam, że w niczym to nie przeszkadza. Natomiast fanom tej
prawdziwej Luny może brakować trochę tego, że w tym blogu bohaterka dużo
częściej jest obecna wśród żywych, a nie ucieka do swojego świata.
Otrzymujesz
26 punktów na 35 możliwych. Gratuluję i
życzę weny w kolejnych rozdziałach.
Pozdrawiam.
mey bi.
Na początku strasznie się denerwowałam, bo spodziewałam się, że napiszesz o tym wszystkim jak o jednej, wielkiej katastrofie! Nie sądziłam, że nie będzie aż tak źle.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Mey bi, przynajmniej teraz wiem na co zwrócić większą uwagę. :)
Jeszcze raz wielkie podziękowania!
Ściskam ciepło,
Róża.
nie ma za co ;)
Usuńcieszę się, że mogłam ocenić Twojego bloga :)
świetna historia naprawdę! ;)
ściskam też ;)